Kalendarz, który dziś pokazuję był wyzwaniem.
Dlaczego wyzwanie? Bo siedziałam nad nim prawie cały dzień ...
Pierwsze podejście: gotowe już okładki zaczęłam dziurkować bindownicą,
przód - jest, tył ... pomyliłam się i źle dziurki wyszły...
KOSZ.
Drugie podejście: stwierdziłam, że skoro przód mam to dorobię tylko tył ...
więc zrobiłam.
I co? Dziurki wyszły dobrze ale okazało się, że jedna okładka jest 2 mm większa od drugiej!!
I para nie pasuje do siebie ...
KOSZ
Złość niemiłosierna.
Podejście trzecie: wszystko od nowa.
GOTOWE.
Ta lekcja nauczyła mnie sprawdzania wszystkiego z linijką i odmierzania co do mm.
Nauczyła mnie jeszcze dokładnego sprawdzania baz pod okładki ...
Niby 2 mm a jaka różnica.
Bo 10 x 15 cm nie zawsze jest 10 x 15 cm!
Ale się opisałam ... :) To teraz efekt tych wypocin :)
śliczny :)
OdpowiedzUsuńniezła nauczka. Czasem można coś przyciąć, ale niestety nie okładkę gotową do połączenia w całość. Współczuję wszystkich nerwów. Całość piękna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńprzepiękny!
OdpowiedzUsuńa co do baz ro racja, ja ostatnio zamawiałam 20x20 i było te parę mm różnicy
niby to tylko 2-3mm ale jednak waży na całości
Ślicznie i myślę, że warto było się nadenerwować dla takiego efektu!
OdpowiedzUsuńSuper i znowu taki klimatyczny..ja ostatnio zrobiłam 5 wieczek do exploding boxa,,,nawet nie pytaj dlaczego :)
OdpowiedzUsuńEfekt cudo.Przyjęłabym :-)
OdpowiedzUsuńCzasami warto się pomęczyć, a czasami to nie jest ten dzień.
Pozdrawiam cieplutko
Efekt rewelacyjny! Ale trochę nerwów faktycznie straciłaś... To teraz relaks wieczorny :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię! Ja bym rzuciła tymi okładkami w kąt ;P Zdecydowanie brakuje mi cierpliwości :) Kalendarz jest cudowny! Bardzo podobają mi się kolory i dodatki... Wyszedł bardzo kobiecy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam bardzo za komentarze :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJest przepiękny!:)
OdpowiedzUsuń